Damon chodził zły jak osa. Znowu. Theo tylko westchnął cicho, wciskając nos w podręcznik i próbując zapamiętać poszczególne elementy oka. Test z biologii był ostatnim, na co miał ochotę, ale cóż, ostatnio i tak już opuszczał szkołę i miał spore zaległości, więc wypadało chociaż coś zdać przyzwoicie.
Humor Damona miał wiele wspólnego
z czarow… echem, Danielle, która zapadła się pod ziemię. Od zabicia Mario minął
już cały tydzień. Ciekawska natura wampirów tylko pogarszała sprawę. Damon
wychodził z siebie, chcąc poznać odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. Theo
zaczynał podejrzewać, że to wszystko to tylko misterny plan Danielle, żeby
doprowadzić Damona do szału. Jeśli tak było, to szło jej wyśmienicie. On sam,
szczerze powiedziawszy, zaczął wątpić, czy Danielle w ogóle się pojawi. Mogła
tylko rzucić, że się jeszcze odezwie i zwinąć się z miasta. Nic jej przecież
nie trzymało.
- Chcesz zaczerpnąć trochę
świeżego powietrza? – spytał Theo, nie mogąc już znieść zachowania swojego
stwórcy. Damon chodził w kółko po mieszkaniu godzinami. Gdyby szło wydeptać w ten sposób dziurę w podłodze,
Damon z pewnością już by to zrobił.
- Nie. – Padła krótka odpowiedź.
- Wrr… Dobra! To idę sam! –
warknął zły.
Musiał wyjść na chwilę i odpocząć
od niego, bo inaczej rzuci mu się do gardła. A mieszkali ze sobą tylko tydzień!
Na samą myśl o spędzeniu wieczności z Damonem robiło mu się słabo. Serio.
Wdrapał się na dach i usiadł pod
zadaszeniem, które należało do mieszkania Damona. Dopiero ostatnio Damon
powiedział mu o tym miejscu. Theo czasami rozsiadał się tam na jednym z foteli
i patrzył na niebo. Gwiazdy nie były zbyt dobrze widocznie, miasta takie jak
Los Angeles były za dobrze oświetlone, ale nie przeszkadzało mu to ani trochę.
Westchnął cicho, masując skronie.
Bolała go głowa. Damon powiedział mu, że to nie jest możliwe, bo wampiry nie
miewają „bólów głowy”, ale cóż, Theo miał. Damon mógł iść się wypchać.
Ostatni tydzień był spokojny.
Theo odebrał już swoje dokumenty, więc na tym polu też sprawa była załatwiona.
Dennis przestał pojawiać się w szkole. Okazało się, że Jonas pozwolił mu rzucić
szkołę, skoro i tak do niczego jej nie potrzebował. Dennis z chęcią to uczynił,
chociaż pozostał z nimi w kontakcie. Klara wreszcie się dowiedziała o całym tym
ambarasie z wampirami. Do tej pory nie odzywała się do Theo i chłopak wątpił,
żeby to się szybko zmieniło. Jakoś tak… było mu wszystko jedno.
Nie wiedział, czy to zasługa
stania się wampirem, czy śmierci, czy czegoś innego, ale wiele rzeczy mu
zobojętniało. W ogóle nie tęsknił za swoimi rodzicami, przestało mu zależeć na
podtrzymaniu kontaktu ze swoimi znajomymi… głos w jego głowie, który zazwyczaj
mu marudził, że powinien zrobić to czy tamto, bo tak „wypada”, zamilkł.
Większość myśli Theo dotyczyła Damona, zupełnie jakby był najważniejszą osobą w
jego życiu. I pewnie był.
Ze starych znajomych – i
przyjaciół – tylko Liam pozostał mu w miarę bliski, a i to nie pozostało bez
zmian. Theo nie rozumiał, skąd ta nagła zmiana, ale cokolwiek do niej
doprowadziło, pozbawiło go również chęci do zastanawiania się nad tym. Było jak
było.
I tyle.
Westchnął cicho.
- Jeezu, co tak wzdychasz? Jak
ostatnio sprawdzałam, to ja byłam równa wiekiem z dinozaurem, nie ty.
Normalnie Theo by się wystraszył,
nagle słysząc kogoś tak blisko, tym bardziej, że jeszcze chwilę nikogo przy nim
nie było. To też się zmieniło.
Spojrzał w bok i na sąsiednim
fotelu zobaczył szczerzącą się Danielle.
- Cześć! – przywitała się.
- Skąd się tutaj wzięłaś? –
spytał, marszcząc brwi.
- Byłam tutaj cały czas. Po
prostu mnie nie widziałeś.
Wcale nie!
- Egh… niech ci będzie. Czy
możesz mi w takim razie przywitać się z Damonem i odpowiedzieć na kilka jego
pytań? Doprowadza mnie do szału!
- Wasza więź jest jeszcze świeża.
Jego emocje częściowo mieszają się z twoimi własnymi. Obaj doprowadzacie się do
szału.
- Nieważne. Po prostu skróć moje
męki, okej?
Zaśmiała się cicho.
- Jasne, ale najpierw chciałam
porozmawiać z tobą o więzi i Damonie. Mam dla ciebie kilka ważnych informacji.
Theo zmarszczył brwi.
- Jak na przykład?
- Damon w życiu ci tego nie
powie, a moim zdaniem są to kluczowe informacje dla zrozumienia go, więc… -
Wzruszyła ramionami. – Widzę, że radzisz sobie z nim całkiem dobrze i wbrew
zdrowemu rozsądkowi, zaprzyjaźniliście się. To bardzo ważne przy więzi takiej
jak wasza. Mimo tego, że twój organizm i mentalność z czasem zaczną być
bardziej wampirze, że tak to ujmę, to jednak część ciebie na zawsze pozostanie
człowiekiem. A ludzie, zwłaszcza tacy jak ty, mają tendencję do nieakceptowania
tych, którym w przeszłości zdarzyło się odebrać życie komuś innemu, nieprawdaż?
- Po pierwsze, co masz na myśli
mówiąc „bardziej wampirze”? I po drugie, he?
- Cóż, nie jesz normalnego
jedzenia tylko pijesz krew. To zmiana fizyczna, którą się od razu zauważa. Twój
organizm zmienia się też na płaszczyźnie psychicznej. Podejrzewam, że ten
proces już się zaczął. Wydajesz się apatyczny.
Theo podrapał się po głowie.
- Eee… Mam tak jakby trochę…
wyjebane.
Danielle zaśmiała się.
- To typowe dla naszego gatunku.
Lubimy być zostawiani w spokoju i nie przywiązujemy się zbytnio do innych.
Dzięki temu nie rusza nas, kiedy ktoś z naszego środowiska umiera. Poza tym,
biorąc pod uwagę nas sposób odżywiania się, bycie obojętnym pomaga nam przy
polowaniu. Wyobrażasz sobie wampira, który bałby się zabić dla jedzenia? Brak
tego typu uczuć utrzymał nas przy życiu przez stulecia.
- O-kej. – Theo uniósł brwi,
czekając na kontynuację.
- Jeśli zaś chodzi o tę ludzką
część, która pewnie powstrzymuje cię przed zaakceptowaniem Damona w stu
procentach… - urwała na chwilę. Theo tylko czekał. Wydawało mu się, że
zaakceptował tego ześwirowanego wampira. W końcu zamieszkał z nim, prawda? I
czy w ogóle istniało coś takiego jak akceptowanie kogoś w stu procentach? –
Powinieneś wiedzieć, że chociaż żyjemy wiecznie i żywimy się krwią, aż tak bardzo nie różnimy się od ludzi.
Rodzimy się tak samo jak oni… i tak samo jak oni, tworzymy rodzinę. Mniej lub
bardziej zgraną i kochającą się, ale jednak rodzinę. Rywalizujemy ze sobą,
odwiedzamy się od czasu do czasu i obgadujemy tych, którzy nie pojawili się na
spotkaniu rodzinnym. – Danielle uśmiechnęła się półgębkiem. – Na pewno wiesz,
że w każdej rodzinie trafia się jakaś czarna owca? – Theo skinął. – W naszej
rodzinie był to trochę Mario, chociaż on był raczej ignorowany niż potępiany. Dopiero
Damon stał się prawdziwą czarną owcą. Ignorowany i potępiany od dziecka, co z
pewnością nie wyszło mu na dobre.
- Do czego zmierzasz? –
pospieszył ją. Chciał już wiedzieć!
- Co robi dziecko, które się
ignoruje? – spytała.
Theo wzruszył ramionami.
- Próbuje zwrócić na siebie
uwagę.
- Dokładnie.
Chłopak czekał na kontynuację.
Gdy ta nie nadeszła, spojrzał na czarownicę wyczekująco.
- Umiejętności Damona pozwoliły
mu być upierdliwym w trochę bardziej… hmm problematyczny sposób.
- Nie rozumiem.
Danielle westchnęła.
- Damon wyczuwa choroby. Z
daleka. Nikt oprócz mnie o tym, oczywiście, nie wie. Ci wszyscy ludzie, których
zabił przez ostatnie miesiące… każda jedna osoba z osobna była chodzącym
trupem. Niektórzy wiedzieli, ale większość nie miała pojęcia o swoim
stanie. Czekała ich bardzo bolesna
śmierć. Damon wyżył się trochę… i skrócił ich męki. – Theo gapił się na nią z
otwartymi ustami. Że co? – Jedyny zdrowe osoby, które zaatakował, to ta kobieta
z dzieckiem i to tylko dlatego, że porządnie go wkurzyłeś. Jak zresztą
pamiętasz, poturbował ich, ale nie zabił, co tylko potwierdza moje słowa.
- A-ale…
- Robił to tylko dlatego, że się
wściekał na swoich bliskich, a tak najłatwiej mógł ich wkurzyć. Naprawdę, nie
potrzeba psychologa, żeby go rozgryźć. Damon jest ciężki w obejściu, ale jeśli
przestaniesz brać do siebie jego głupie komentarze i zadasz sobie trud, żeby
przebić się przez ściany, które wokół siebie zbudował, całkiem fajny z niego
chłopak. To nie jest przypadek, że dokończył z tobą więź. Po latach samotności
wreszcie znalazł kogoś, kto potrafił mu odpyskować i wniósł trochę radości do
jego życia. Jonas na początku wściekał się na siebie, że dokończył więź z
Dennisem, ale potem przyszła ulga. Jego życie przestało być monotonne i teraz
to samo przydarzyło się Damonowi. Zwróć uwagę, że jak tylko zaczęliście się
dogadywać, od razu przestali mówić w wiadomościach i bestialskich morderstwach…
To nie jest przypadek.
Theo pokręcił głowa. Słyszał
każde jedno słowo, ale i tak nie mógł w to uwierzyć. Że niby… Damon wcale nie
był bezlitosnym mordercą? Bardziej zaskoczyło go to, że słowa Danielle nie
robiły na nim większego wrażenia. Uświadomił sobie, że już dawno nie myślał o
rzeczach, które Damon robił w niedalekiej przeszłości. Zupełnie jakby nie miało
to wielkiego znaczenia. I chyba nie miało?
Sam nie wiedział. Chciał być
poruszony tym, że ma to gdzieś, ale jakoś tak…
… miał to gdzieś. Widocznie była
to ta strona jego ludzkiej natury, której nie dało się uratować.
No cóż…
- Będzie zły, że mi powiedziałaś
– skomentował.
- Mało mnie to obchodzi.
Powinieneś to wiedzieć, jeśli macie tworzyć udaną parę.
- Okej.
Co więcej miał jej powiedzieć? Że
przeceniła jego człowieczeństwo? Cóż, nawet kilkutysięczne wampiry popełniały
błędy, prawda? A może wcale nie był takim dobrym człowiekiem, za jakiego się
miał? Do tej pory wydawało mu się, że jest raczej dobrą, pełną współczucia
osobą. Że nie potrafiłby patrzeć, jak komuś dzieje się krzywda. Może przyszedł
czas, żeby się zreflektować i uświadomić sobie, że wcale nie jest taki, za jakiego
się uważał? W końcu… dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane? Mógł chcieć
dobrze, ale nie zawsze jego czyny musiały takie być. Chyba właśnie na tym
polegała brutalna rzeczywistość.
Czarownica patrzyła na niego
przez chwilę, próbując wybadać jego reakcję. Nie spodziewała się, że przemiana
aż tak mocno na niego wpłynie, ale nie zawsze dało się to przewidzieć.
- Przemyśl to sobie. Zaczynasz
teraz nowe życie. Obaj macie czystą kartę. Dobrze to wykorzystajcie.
Theo skinął. Danielle wstała i
weszła do środka, zapewne chcąc jeszcze porozmawiać z Damonem. Nastolatek
uśmiechnął się lekko do siebie. Damon zabijał tylko chorych ludzi? Więc to
wszystko, co mu wmawiał przez ostatnie miesiące, to jednak były tylko pozory?
Danielle właśnie dała mu amunicję
do wkurzania Damona przez całe miesiące.
Już on się upewni, żeby dobrze to
wykorzystać.
Damon był wściekły. I
niecierpliwy. Nie mógł usiedzieć na miejscu, próbując rozebrać wszystkie
zdarzenia na czynniki pierwsze i znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. Niestety
nie było to takie proste.
Theo ani trochę mu w tym nie
pomagał, nagle bardzo zainteresowany nauką. Gówniarz. Jakby do czegokolwiek
potrzebował szkołę! W sumie jeszcze mu o tym nie powiedział, ale cóż, chyba
naprawdę nie myślał, że Damon zmusi go do chodzenia do szkoły? Tym bardziej, że
zamierzał zabrać gówniarza w podróż jego
życia. Mieszkanie w mieście totalnie mu się znudziło. Co miał niby robić? W tym
tempie to nawet seks mu się znudzi. Niee. Obaj potrzebowali zmiany otoczenia, a
nic nie zapewni takiej rozrywki dwóm wampirom jak podróż dookoła świata bez
pieniędzy czy samochodu. Tylko plecak na plecach i droga przed nimi. Tu ukradną
samochód, tam prześpią się pod drzewem, jeszcze gdzieś indziej coś zdemolują…
Damon kiedyś już próbował tego typu podróżowania i było całkiem zabawnie.
Podejrzewał, że we dwóch będą się bawić nawet lepiej.
Odetchnął głęboko. Gdy nagle
Danielle weszła do środka, był zaskoczony, ale szybko się opanował.
- No wreszcie! – warknął do niej.
Jezu, jak ona go denerwowała! Głupia baba! Zamiast od razu odpowiedzieć na jego
pytania i potem iść sobie w pizdu, musiała go olać i zamienić cały jego tydzień
w piekło. Wiedziała, że największą słabością wampirów była ciekawość i
skrzętnie to wykorzystała.
- Co się tak gorączkujesz? –
spytała spokojnie, zupełnie jakby nie widziała jego zdenerwowania. No, albo
miała to gdzieś. Pewnie to drugie.
Damon zacisnął zęby, ledwo
powstrzymując się przed zrobieniem naburmuszonej miny. Wiedział, że tylko ją
rozbawi. Już i tak za dużo o nim wiedziała.
- No? – rzuciła, siadając na
brzegu łóżka i zakładając nogę na nogę. – Co chcesz wiedzieć?
- Czemu tak łatwo szło mi z
Mario? – spytał od razu.
Danielle uniosła jedną brew.
- Dlaczego Jonas był
najsilniejszy z was wszystkich? – spytała.
- Bo jest najstarszy? – Damon
spojrzał na nią z irytacją.
- Nope.
- Więc czemu?
- A jak myślisz?
- Wrr! Po prostu mi powiedz!
Danielle wywróciła oczami.
- Jonas jest taki silny bo
dokończył więź z Dennisem, ty idioto. – Damon sapnął. Samo nie wiedział, czy ze
względu na obelgę, czy zaskakującą wiadomość. – To więź uczyniła go tak silnym.
Oczywiście, Jonas zawsze był silny. I bystry. Nie pozwolił się skonfrontować
żadnemu z rodzeństwa, nie chcąc pokazać swojej prawdziwej mocy. Nikt nawet nie
zauważył, że Jonas dokończył więź, tak samo jak nikt nie zauważył, że sto lat
temu zrobił się o wiele silniejszy. Zawsze wiedział, co zrobić w danej
sytuacji. Jest świetnym strategiem.
- Zauważyłem – burknął Damon.
- Gdy dokończyłeś więź, moc sama
do ciebie przyszła. Masz właściwie o wiele większe predyspozycje niż Jonas, bo
to była pierwsza więź, jaką kiedykolwiek zawiązałeś. Brakuje ci jednak
doświadczenia, które on zdobywał przez lata.
Damon prychnął. Miał to gdzieś.
Nowa moc oznaczała, że nikt więcej mu nie podskoczy i tylko to się dla niego liczyło.
- Dlaczego więź tak szybko
osłabła? – spytał. – Normalnie potrzeba lat, żeby pozbyć się człowieka, z
którym się związało. Czemu nasza więź przetrwała tylko pół roku? Mario coś
wspominał, że o to zadbał, ale…
- Chciałby – wtrąciła. – Już ci
mówiłam, nie ma sposobu na przerwanie takiej więzi. Tylko czas może ją złamać,
a i tego musi sporo upłynąć, żeby tak się stało. Nigdy wcześniej nie byłeś z
nikim związany, więc nawet nie miałeś pojęcia, czego możesz się spodziewać ani
jak sobie w takiej sytuacji poradzić. Dzięki temu poradziłeś sobie znakomicie i
zrobiłeś dokładnie to, co powinieneś – dałeś Theo szansę.
- Wcale nie.
Danielle uśmiechnęła się szeroko.
- Wiesz, czemu wasza więź zaczęła
tak szybko słabnąć? – Damon spojrzał na nią spod byka. Oczywiście, że nie
wiedział. Dlatego właśnie ją pytał, do cholery! – Bo zaczęło ci zależeć.
- Nieprawda! – zaprzeczył od
razu.
- Och prawda! Sam z siebie
zacząłeś spędzać z Theo czas. Zacząłeś się do niego przywiązywać. Chcąc nie
chcąc zrobiłeś dla niego miejsce w swoim życiu. Wieź nie miała potrzeby zmuszać
cię do określonych zachować, bo dobrze sobie radziliście i bez niej. Więź ma ci
tylko pokazać, że nie musisz być sam. Chociaż niechętnie spędzamy czas z innymi
ludźmi czy wampirami, całkowita samotność nie leży w naszej naturze. Prędzej
czy później każdy z nas potrzebuje kogoś przy swoim boku. Oczywiście, skąd
miałbyś to wiedzieć? Jak ostatni szajbus pilnowałeś, żeby nikt się do ciebie
zbytnio nie zbliżył. Nie miałeś nawet okazji zmienić zdania.
- Wcale nie – zaprzeczał dalej,
splatając ręce na piersi.
Nie i już! Nie był mięczakiem!
Nie potrzebował nikogo i niczego w swoim życiu, dzięki wielkie za troskę.
Danielle wywróciła oczami.
- Właśnie, że tak i nie kłóć się
ze mną jak dziecko z przedszkola. Myślałam, że stać się na trochę więcej –
powiedziała z naganą. – Chciałeś usłyszeć prawdę, to właśnie ją słyszysz.
Ignorowanie jej nie zmieni tej sytuacji ani twoich uczuć i oboje dobrze wiemy,
że lubisz Theo. Nie wiem, co za głupoty wbiłeś sobie do łba, jak sobie wytłumaczyłeś
swoje własne czyny, ale nikt ani nic cię nie zmusiło do bycia dla Theo takim,
jakim byłeś i jesteś. Jeśli tratowałeś go dobrze to tylko dlatego, że sam tego
chciałeś. Lubisz się z nim droczyć, kochać i spędzać czas i dobrze o tym wiem.
– Damon spojrzał na nią obruszony. Nie skomentował tego, ale ciągle upierał się
przy swoim. – Oboje dobrze wiemy, co to znaczy samotność. Ty znasz ot uczucie
nawet bardziej niż reszta rodziny, bo nigdy nie zostałeś zaakceptowany. Nic
dziwnego, że tak porządnie cię siekło, gdy na horyzoncie pojawił się Theo. A
więc, podsumowując, miej jaja przyznać, że nie jesteś wypranym ze wszelkich
emocji dupkiem i zacznij cieszyć się życiem, które wreszcie się dla ciebie
zaczęło. A, i miej odwagę przyznać się do tego Theo. Dzieciak może myśleć, że
wcale tego nie potrzebuje, ale każdy w pewnym momencie ma chwilę zwątpienia.
Jeśli nie chcesz spędzić wieczności na wojowaniu z nim, lepiej nie zwlekaj z
tym zbyt długo.
Damon tylko prychnął. Jaaasne!
Leci pędzi wyznawać temu idiocie swoją wielką miłość – której wcale nie było
tak na marginesie! Niedoczekanie jego i jej. Może za jakieś sto pięćdziesiąt
lat, jeśli Theo będzie się sprawował, Damon przyzna się, że go lubi. Tak
trochę. Ociupinkę.
Ale nie wcześniej!
Danielle uśmiechnęła się szeroko,
zupełnie jakby słyszała jego myśli, co tylko sprawiło, że Damon patrzył nią bez
emocji, wyraźnie niezadowolony z całej tej rozmowy. Cóż. Przejdzie mu. Jak
zawsze. Był pod tym względem jak małe dziecko.
- Nikomu nie mów o mojej
prawdziwej tożsamości – dodała jeszcze. – Tylko ty , Theo, Dennis i Jonas
wiecie, kim naprawdę jest Ojciec i chcę, żeby tak zostało. Nie ufam reszcie i
nie chcę, żeby mnie nękali bez potrzeby.
- Mam rozumieć, że mi ufasz? –
Uniósł jedną brew kpiąco.
- Oczywiście. Dobry z ciebie
chłopak.
Damon skrzywił się, jakby właśnie
usłyszał najgorszą z możliwych obelg. Danielle wywrócił oczami. Nie miała
pojęcia, z kim Mario się bzyknął, ale ta babka musiała mieć niezły charakterek.
Zdecydowanie bardziej ześwirowany niż Mario, to pewne. Na nieszczęście
przekazała swojemu dziecku wszystkie najgorsze cechy. Ugh…
A może tacy po prostu byli
faceci? Albo taki był Damon…
Pokręciła głową.
- Jesteś niemożliwy.
Nie odpowiedział.
- Jesteście siebie warci! –
zarzuciła mu, wstając. – Pilnuj młodego. Jeśli będziesz potrzebował pomocy,
wiesz gdzie mnie szukać.
- Już, jasne, lecę pędzę na
cholerną Antarktydę! – wybuchnął.
- Całe szczęście. Dzięki temu,
jeśli naprawdę będzie się działo coś złego, będę o tym wiedziała i sama się pojawię.
Nie bez powodu tam zbudowałam sobie dom. Baw się dobrze.
Z tymi słowami na ustach
zniknęła.
Damon prychnął tylko. Baby.
Theo niedługo po tym wrócił z
dachu. Uśmiechnął się do niego lekko.
- Już sobie poszła? – spytał.
- Nienawidzę jej! – rzucił Damon.
– Nienawidzę bab!
- Jasne. Dlatego jesteś gejem.
- Pff! Nie jestem gejem.
Theo spojrzał na niego z
zaskoczeniem.
- Serio? W takim razie bi?
- Nie.
- To co? Może hetero? – spytał
Theo kpiąco.
Gdyby wzrok mógł zabijać, Theo
już byłby trupem.
- Wampiry się tak nie
kategoryzują.
- Ja cię skategoryzuję w takim
razie.
- Jesteś głupi.
- Ty też.
Damon tylko na niego spojrzał.
Theo zaczął się śmiać.
- No? To co ci powiedziała, że
tak cię nastroiła?
- Że jesteś małym padalcem i będę
miał z tobą piekło na ziemi.
Theo wywrócił oczami. Serio, czy
Damon choć raz nie mógł normalnie odpowiedzieć na normalne pytanie?
- I tak wiem, że mnie kochasz.
Damon rzucił mu tylko złe
spojrzenie, odwracając się na pięcie i wychodząc z apartamentu. Trzasnął
drzwiami tak dla zasady, bo czemu i nie.
Nie zauważył, że Theo uśmiecha
się szeroko. W końcu to, że Damon nie skomentował jego ostatniej wypowiedzi,
mogło oznaczać tylko jedno.
***
Ogłaszam wszem i wobec, że moja wena zdechła. Mogę tylko dziękować niebiosom, że do końca tego opowiadania został już tylko epilog.
Takiego spadku mocy nie miałam już naprawdę daaaawno, ale nic na to nie poradzę =.=
Rozdział niesprawdzony. Mam nadzieję, że to, co napisałam, ma dla Was jakiś sens. Powinno przynajmniej, ale sama nie wiem... Wena zabrała też dobry humor i wiarę w to opowiadanie. No ale... starałam się?
Jeśli coś jest niejasne, piszcie śmiało. Postaram się wtedy ten wątek wyprostować.
Miłego weekendu!
Nie działo się za dużo w tym rozdziale, więc za bardzo nie ma co komentować... Ale bardzo się cieszę, że chłopcy są szczęśliwi (lub będą.. bo będą, nie?). Brakowało mi tylko tych dwóch magicznych słów, mam nadzieję, że znajdę je w epilogu >3<
OdpowiedzUsuńWłaśnie, epilog ;--; nie mogę uwierzyć, że to koniec tej historii. Strasznie się przywiązałam do Theo i Damona i na pewno wrócę jeszcze do tego opowiadania, zwłaszcza do kilku pierwszych rozdziałów, które są moimi ulubionymi :)
Więcej napiszę pod ostatnią częścią, kiedy wszystko będzie jasne co do przyszłości bohaterów. ^^ Jednocześnie nie mogę się doczekać epilogu, ale chciałabym też myśleć, że to jeszcze nie koniec.
Dziękuję za rozdział i pozdrawiam, weny :*
No i fajnie ale Damon i tak zachowuje się jak dupek, któremu wszystko się należy a inni nie mają nic do gadania. Może jego partner dałby mu jakąś zagwozdkę:-)
OdpowiedzUsuńPomimi, że nie masz weny rozdział bardzo fajny. Nie było w nim zbyt wiele akcji ale jak zawsze ciekawy. No cóż... teraz mogę tylko czekać na epilog i poryczeć się ze wzruszenia.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny przy pisaniu. Dałabym też kopniaka w tyłek na zachętę no ale to nie jest możliwie więc zostają mi życzenia.
Przywiązzałam się do nich ,Damon to świetnie wykreowana postać,Teo zaś swietnie do niego pasuje.Jeśli to ma być spadek weny,to nie masz się czym martwić,to ja się zmartwię gdy przestaniesz pisać aby zregenerować siły,ale jeśli tak ma być to czekam na epilog.Plany Damona na ich rozrywkową podróz są niezłe ,jestem ciekawa jak Teo odnalazł by się w takim awanturniczym życiu.Odpoczywaj i mimo wszystko weny Ci życzę .Odpoczywaj i ciesz się życiem.Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńMoje przewidywania co do Damona się sprawdziły, nie jest do końca takim kutasem jak na początku wszyscy myśleli.
OdpowiedzUsuńBardzo szybko rozegrałaś akcję w tym opowiadaniu, w sumie nie było chyba po co przedłużać.
Wspaniała historia, która zawierała wiele zwrotów akcji, choć było już widać pod koniec, że straciłaś serce do tego opowiadania, ale i tak nie mogę się doczekać epilogu :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Damon się rzeczywiście wścieka jak małe dziecko :) Mógłby trochę odpuścić, chociaż wydaje mi się że już zaczyna to robić - te plany na podróż dookoła świata :) Szkoda mi trochę tego zoobojętnienia w Theo, to przykre ale w sumie logiczne dla życia w spokoju. Dzięki i pozdrawiam serdecznie ☺
OdpowiedzUsuńczy tylko ja chcę coś więcej na temat Dennis x Johnas? Ciekawi mnie, jak z nimi było. Możliwe, że ta historia była już dokładnie objaśniona, tylko gdzies zgubiłam ten wątek. jeśli tak to proszę o odesłanie do odpowiedniego miejsca (rozdziału).
OdpowiedzUsuńI oczywiście jakieś twc, bo ostatnimi czasy cierpię na niedobór twoich TWC.
pozdrawiam
Ina
Droga autorko. Jestem tu po raz pierwszy, powiedz mi, proszę, od czego mam zacząć czytanie?
OdpowiedzUsuńOd którego opowiadania?
Hej :)
UsuńCiężko powiedzieć, co przypadnie Ci do gustu. Opowiadania są ułożone od tych najwcześniejszych do tych najpóźniej dodanych. Mój styl zmienił się przez lata, więc te późniejsze powinny być trochę lepszej jakości. Osobiście nie polecam Dla Ciebie wszystko (serio, tragedia, nie czytaj! =.=). Reszta powinna być w miarę znośna. Faworytem większości czytelników (i moim, jeśli chodzi o mojego bloga) jest opowiadanie "Granice". Jeśli napiszesz mi, czego dokładnie szukasz, będzie mi łatwiej Ci pomóc.
Pozdrawiam!
Ok, to zacznę od Granic. Dzięki :)
UsuńTo jest relacja nauczyciel-uczeń? To jednak nie :D Zacznę od czegoś innego :>>
UsuńOdrzucasz najlepsze opowiadanie ;-;
UsuńPopieram! Ja nigdy nie przepadałabym za związkami z dużą różnicą wieku, a już takie rzeczy jak nauczyciel-uczeń w głowie mi się nie mieściły, ale za drugim podejściem bardzo się wciągnęłam w to opowiadanie. Jedno z moich ulubionych, mimo wszystko polecam spróbować :D
UsuńNie zauważyłam, że rozdział 21 i 22 również są dodane, a tak ładnie skomentowałam całość pod Znowu Ona. No, ale cóż opinię na temat ogółu już wytazilam, także teraz skomentuje tylko dwa ostatnie rozdziały. Damon jest niesamowity, rozmowa z Ojcem dużo wniosła, gdyby nie ona to pewnie Damon w życiu nie odkryłby sie, aż tak prze Theo. Ach ta męska duma... czasami nie wiem nawet co powiedzieć. W sumie wychodzi na to, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Niby bezwzględny i okrutny wampir, a tak naprawdę chciał po prostu zwrócić na siebie uwagę, niczym dziecko. Pominmy fakt, ze zabijania nic nie usprawiedliwia, ale przynajmniej jego ofiarami były osoby chore. Bardzo, ale to bardzo uwielbiam to opowiadanie. Zaczęłam czytać Pozory mylą, ale to skomentuje pod odpowiednim postem ;) Życzę weny słońce i czekam na epilog.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, więc jednak Deamon nie jest takim bezdusznym mordercą, i zależy mu na Theo, choć zastanawia mnie jaką mocą włada Theo..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och Deamon nie jest jednak takim bezdusznym mordercą.... bardzo mu zależy na Theo, jaką mocą włada Theo?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och Deamon nie jest to jednak takim bezdusznym mordercą.... bardzo mu jefnak zależy na Theo... a jaką mocą włada Theo?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza